Wiadomości - Aktualności
Urna sprzed tysięcy lat
Dodał: Paweł Wójcik Data: 2006-12-09 11:37:07 (czytane: 3337)
Cenny zabytek znaleźli na swojej posesji państwo Jastrząb z Rytwian. To nie pierwsze ich znalezisko. Archeologowie są im wdzięczni.
Pochodzącą sprzed trzech tysięcy lat urnę z ludzkimi szczątkami
znalazła podczas prac ziemnych na swojej działce rodzina z Rytwian. -
To bardzo cenny zabytek - mówi doktor Marek Florek, archeolog.
Pierwszych odkryć pradawnych cmentarzysk w Rytwianach na tzw. Górce
dokonano, już w okresie międzywojennym. Pochodzą z epoki brązu i
początku epoki żelaza. Użytkowała je ludność tzw. kultury łużyckiej.
BUDUJĄ NA GÓRCE
Tereny dawnej nekropoli są dzisiaj sukcesywnie zabudowywane. Jak grzyby
po deszczu na cmentarzysku sprzed tysięcy lat wyrastają domki
jednorodzinne. Niecodzienne odkrycia dokonują się jedynie podczas prac
ziemnych: kopania fundamentów, wybierania piasku. Urnę znaleziono
niedawno.
Doktor Marek Florek, archeolog prezentuje glinianą urnę znalezioną w Rytwianach.
Groby w ziemi poukładane są dość rzadko i raczej trudno na nie trafić, znajdują się jeden od drugiego w odległości kilkudziesięciu metrów. Dwa lata temu ta sama rodzina dokonała podobnego odkrycia. Zabytki, podobnie jak i teraz trafiły w ręce archeologów.
PALILI NA STOSIE
Pierwszych odkryć na Górce dokonywano jeszcze przed wojną. Wiadomo, że jest to cmentarzysko z epoki brązu i początków epoki żelaza.
- Naczynie ze szczątkami - popielnica, liczy sobie około trzech tysięcy lat - spekuluje Florek.
Ceremonia pogrzebowa różniła się od dzisiejszej. - Zmarłego palono na stosie. Zbierano kości, wkładano do urny nakrywając ją kamieniem lub misą - opowiada.
Wśród szczątków archeolog znalazł dwa paciorki i kolczyk. Pierwszy z miedzi, drugi kościany, a kolczyk z brązu. Zdaniem Florka zmarły, którego szczątki bada, został niezbyt dobrze spalony.
- Widzimy duże fragmenty kości, niektóre specjalnie pokruszone na mniejsze. Kości nie noszą śladu osmolenia, wygląda na to, że prawdopodobnie je wypłukano lub oczyszczono - podkreśla.
Ułożenie szczątków w urnie też nie jest przypadkowe. Archeolog wskazuje, że kości do popielnicy wkładano w porządku anatomicznym, zaczynając od nóg. W ten sposób kości czaszki są zawsze na górze.
Wśród szczątków, badacz dokonał jeszcze jednego odkrycia. Znalazł ziarna, prawdopodobnie rośliny uprawnej, niewykluczone, że na przykład gorczycy.
- Roślina mogła być rodzajem daru grobowego, położonym zmarłemu na stosie. Nie wykluczam wiązanki kwiatów czy ziela. Czasami dodawano pewne rośliny, celem wywołania dymu, czy uzyskania specjalnego zapachu. Niewątpliwie miało to magiczny charakter.
Ziarna pozwolą (z dokładnością do kilku lat) na datowanie grobu metodą izotopów węgla C14.
WAZA Z PIERSIAMI?
Gliniane naczynie, do którego wkładano prochy spełniało jedynie funkcję pogrzebową. - Były to naczynia jednorazowego użytku, gdyby wlać tam wodę, rozleciałoby się - zauważa badacz.
Ciekawostką jest zdobienie, widoczne na brzegach urny. Na zewnętrznej stronie nalepiono gliniane wypukłości.
- Podobne guzki widzimy w epoce brązu na Bałkanach. W tym przypadku to gliniane naśladownictwo naczyń wykonanych z miedzi - opowiada Marek Florek. - Niektórzy badacze uważają, że guzki symbolizują kobiece piersi jako symbol płodności. Wypukłości mogą mieć też charakter zminiaturyzowanych rogów, symbol słońca, siły witalnej w nawiązaniu do rogów byka, jako zwierzęcia potężnego. W kręgu egejsko-bałkańskim czczono właśnie byki - wyjaśnia Florek. Urna posiada ornament w postaci ukośnych nacięć, zdaniem archeologa, wykonanych niechlujnie, gdyż nieco odbiegają od znanego wzornictwa.
DOKŁADNIE PRZEBADAJĄ
Gliniana waza wraz zawartością trafi do naukowców z różnych dziedzin.
- Przede wszystkim znalezisko musimy opracować, poszukać analogii do innych grup kulturowych. Popielnica z Rytwian to kolejny zabytek pozwalający wskazać jaka grupa kultury łużyckiej tu zamieszkiwała - mówi Florek. I dodaje, że państwu Jastrząb, którzy przekazali znalezisko, należą się podziękowania.
- Są to ludzie świadomi, wiedzą, że zabytek archeologiczny ma wartość poznawczą. Niektórzy nie zgłaszają do nas podobnych odkryć ze strachu przed wstrzymaniem budowy ich domu pod potrzeby wykopalisk. Inni, szukając złota wysypują zawartość urny. Takie znalezisko nigdy do nas nie trafia albo trafia niekompletne - ubolewa sandomierski archeolog.
Michał LESZCZYŃSKI leszczyński@echodnia.eu
Komentarze (0)
Uwaga: Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Za wypowiedzi naruszające prawo lub chronione prawem dobra osób trzecich grozi odpowiedzialność karna lub cywilna. IP Twojego komputera: 3.133.79.70