Wiadomości - Aktualności
I po grzybach…
Dodał: MC Data: 2010-08-12 21:51:39 (czytane: 11787)
Bardzo dużo deszczu spadło tego lata. Wszyscy się martwili, bo zagrożenie powodziowe, bo ziemniaki wymokły, truskawki zgniły, śliwkom coś się dzieje, w pole się nie da wjechać, bo jakie te żniwa będą …
Jakoś mało było w nas filozofii życiowej doszukiwania się jasnych punktów we wszystkich zrządzeniach losu, typu „wzięliśmy z matką łódź, żeby popływać skoro Bóg zesłał nam potop”. Mało, ale byli i tacy, którzy wiedzieli - ziemniaków nie będzie, parch zżera jabłonie, ale za to powinny być grzyby.
I rzeczywiście, koło 5 sierpnia baczni obserwatorzy mogli zauważyć niepokojąco gorączkowe zachowania u niektórych mieszkańców naszej gminy. Jakoś zaczęło brakować im na wszystko czasu, bladym świtem znikali gdzieś z domu. Wtajemniczeni rzucali sobie krótkie pytania, bo i tłumaczyć nie było trzeba – „Są?” „ Same prawdziwki. Zdrowe. Zaraz idę z powrotem. Komary tną niemiłosiernie”. Można było, co prawda zapytać, gdzie te prawdziwki rosły, ale trudno liczyć na szczerą odpowiedź w tej kwestii. Prawdziwy grzybiarz, nie zdradzi, gdzie są jego terytoria. Co ciekawe jakoś ludzie wierzą, że w lasach położonych dalej niż najbliższy im zagajnik jest więcej grzybów.
Mieszkańców Strażnika można więc spotkać na Młynku, tych z Młynka w Zagórzanach, z Chinkowa lecieli za solecką leśniczówkę, a leśniczy chodził po magierowskim lesie (ale to jedno było racjonalne- taka praca). Atmosferę podgrzewał i fakt, że takie np. grzyby pojawiły się nawet w centrum Solca, na często strzyżonym trawniku:
Doświadczenie podpowiadało, że trzeba było się spieszyć, w ubiegłym roku nawet nieźli grzybiarze nasuszyli grzybów tyle, co na Wigilię. Tak było i tym razem. Wysoka temperatura wysuszyła ściółkę i po kilku dniach leśnego obłędu trzeba było wrócić do normalnego rytmu życia. Kończą się, niestety.
W radio można było usłyszeć historię, jak to jacyś rodzice mieli problem z kleszczem u kilkunastomiesięcznego dziecka. Ciekawe, gdzie ten kleszcz dopadł malucha. Można domniemywać, że tatuś, któremu zlecono opiekę nad dzieckiem jakoś jednak zdołał wjechać z wózeczkiem w upatrzone brzózki. Miejmy nadzieję, że dziecku nic nie będzie, a za kilka lat, przyuczane od maleńkości, będzie przeczesywać zagajniki, bezbłędnie odróżniając goryczaka żółciowego od podgrzybka.
O tym, że grzyby się pojawiły, można było co prawda zamieścić informację wcześniej, jakoś tak jednak przezornie woleliśmy poczekać, aż wysyp się skończy i spokojnie zbierać prawdziwki pod grzybonośnymi sosenkami niż zmagać się z konkurencją. Za to jak tylko zaczną się rydzyki, napiszemy od razu! Słowo grzybiarza.
R.Sz.
Komentarze (0)
Uwaga: Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Za wypowiedzi naruszające prawo lub chronione prawem dobra osób trzecich grozi odpowiedzialność karna lub cywilna. IP Twojego komputera: 3.145.15.1