Wiadomości - Aktualności
Makabryczna podróż na tylnym siedzeniu
Dodał: MM Data: 2006-12-22 10:57:43 (czytane: 6767)
Do 44-letniego pieszego potrąconego około godziny 17 w Świętokrzyskiem, pomoc wezwano dopiero po ponad sześciu godzinach - relacjonują policjanci. W tym czasie - opowiadają - kierowca przewiózł mężczyznę do innego województwa, i... trzymał w swym garażu.
Była środa po godzinie 23, gdy pracownicy pogotowia w Proszowicach (Małopolskie) dostali wezwanie o pomoc potrąconemu pieszemu. Z „komórki” dzwonił do nich kierowca audi, na którego tylnym siedzeniu leżał mężczyzna. Kiedy ratownicy dotarli na miejsce, pieszy 44-latek już nie żył. Zaczęło się ustalanie co go spotkało. Wczoraj policjantom nadal nie mieściło się w głowach to co usłyszeli od 47-letniego kierowcy.
NA TYLNĄ KANAPĘ
- Mężczyzna opowiada, że około godziny 17 potrącił 44-latka w Dobiesławicach w powiecie kazimierskim. Twierdzi, że po tym jak nie udało mu się telefonicznie skontaktować z pogotowiem, poprosił o pomoc kobietę, która była świadkiem zajścia. Wspólnie z nią ułożyli rannego na tylnym siedzeniu auta - relacjonuje Krzysztof Skorek z zespołu prasowego świętokrzyskiej policji.
Z opowieści kierowcy wynika, że ruszył do Kazimierzy, gdzie chciał przekazać pieszego w ręce lekarzy. 400 metrów od szpitala, nieopodal bramy dużego zakładu, w którym z pewnością jest portier, audi rzekomo się zepsuło.
UMIERAŁ W GARAŻU?
- 47-latek zadzwonił po syna. Ten przyjechał o godzinie 19. To dwie godziny od wypadku. Podobno nie wiedział, że w samochodzie, który wziął na hol, jest człowiek. Mężczyźni nie ruszyli jednak do Kazimierzy. Zaholowali audi do garażu w swej rodzinnej miejscowości w województwie Małopolskim, w gminie Koszyce. Kierowca opowiada, że zaglądał do samochodu a około godziny 23 postanowił zawieźć rannego do lekarza - opowiada Krzysztof Skorek.
Tym razem samochód w trasie znowu się podobno zepsuł, dlatego też 47-latek z telefonu komórkowego wezwał pogotowie z Proszowic. Lekarz stwierdził, że 44-latek nie żyje.
SZUKAJĄ ODPOWIEDZI
Kiedy dokładnie zmarł człowiek pozostawiony w samochodzie, dowiemy się po sekcji zwłok. Policjanci z Kazimierzy kontaktują się z kolejnymi osobami pojawiającymi się w opowieści kierowcy i ustalają fakty.
- Dlaczego mężczyzna reagował tak jak opowiada? Czy rzeczywiście starał się wzywać pomoc przez telefon? Kiedy i ile razy? Czy samochód się psuł? Na te pytania szukamy odpowiedzi. „Komórka” 47-latka została zabezpieczona - tłumaczy Krzysztof Skorek. Kierowca podejrzewany o potrącenie i nie udzielenie pomocy, został zatrzymany.
Michał NOSAL nosal@echodnia.eu
źródło:
Komentarze (0)
Uwaga: Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Za wypowiedzi naruszające prawo lub chronione prawem dobra osób trzecich grozi odpowiedzialność karna lub cywilna. IP Twojego komputera: 18.118.193.7