Wiadomości - Aktualności
Staszów: Proces po rodzinnej tragedii
Dodał: MCK Data: 2008-12-13 11:21:27 (czytane: 2320)
- Przyznaję się - mówił przed sądem 55-letni oskarżony o zastrzelenie żony. Twierdzi, że ona piła, że go zdradzała i jemu zarzucała romans. Nie wytrzymał.
Z relacji oskarżonego, sąsiadów i członków rodziny wynika, że w tym domu nie było dobrze. Młodsza od oskarżonego o trzy lata żona podobno zdecydowanie za dużo piła. I - jak twierdził później mężczyzna - bywała niebezpieczna: miała odkręcać gaz, grozić wysadzeniem domu. Była na leczeniu odwykowym, ale to nie pomogło.
55-latek w domu bywał rzadko, bo pracował za granicą. Dzieci są już dorosłe, mają własne życie, ale o rodziców się troszczyły, chciały pomóc mamie wyjść z nałogu.
"WPADŁEM W FURIĘ”
Pod koniec maja tego roku 55-latek przyjechał na urlop. - Żony nie było, wróciła następnego dnia wieczorem, była pijana. Poszła do swojego pokoju - relacjonował przed sądem oskarżony. - W niedzielę wieczorem przyjechały do mnie córki. Powiedziały, że żona mnie zdradziła. Planowaliśmy, że w poniedziałek rano postaramy się załatwić leczenie dla niej.
Właśnie w poniedziałek rano 55-latek zobaczył znów swoją małżonkę. - Była w opłakanym stanie. Kpiła, że to ja mam romans i poszła na balkon. Wpadłem w furię - opowiadał. Jak mówi, zabrał dubeltówkę, która była podobno w szafie. - Wybiegłem za żoną. Ona złapała za lufę strzelby. Szarpnąłem się do tyłu i wtedy padł strzał - twierdził oskarżony. - Żona się przewróciła. Trzymałem dubeltówkę lufą w dół. Nie wiem, jak to się stało, że padł drugi strzał. Potem odrzuciłem broń, chciałem gdzieś zadzwonić, ale nie pamiętałem żadnego numeru. Zawołałem synową, która była na górze i kazałem jej wezwać policję, pogotowie.
INNA WERSJA
Inaczej jednak mężczyzna opowiadał o tych chwilach podczas śledztwa. Wtedy twierdził, że niedzielna rozmowa z córkami bardzo go wzburzyła, nie mógł spać. Rano wstał i poszedł na strych, gdzie miał schowaną dubeltówkę. Przyniósł broń do mieszkania. - Żona stała na balkonie. Załadowałem strzelbę, wyszedłem na balkon. Chyba powiedziałem "Koniec z tobą”. I strzeliłem. Zachwiała się. Chyba upadła, bo gdy strzelałem drugi raz, to trzymałem lufę w dół - opowiadał wtedy śledczym. I dodawał. - Skumulowało się we mnie to wszystko, co ciągnęło się przez lata. Byłem zdesperowany zachowaniem żony i postanowiłem z tym skończyć. Nie widziałem innych racjonalnych sposobów.
- Jak pan wytłumaczy te rozbieżności? - pytała sędzia Renata Broda. - Nie wiem, sam się sobie dziwię, że tak zeznawałem - odparł oskarżony.
Sąd wysłuchał też zeznań m.in. synowej 55-latka. - Teść jest spokojny, nie mam mu nic do zarzucenia - mówiła kobieta. - A teściowa nadużywała alkoholu, robiła awantury, rzucała tym, co miała pod ręką. Uważałam ją za niebezpieczną. Za zabójstwo z użyciem broni palnej grozi 25 lat więzienia lub dożywocie. Prokurator uznał jednak, że w tamtej chwili oskarżony miał znacznie ograniczoną poczytalność. To może być dla sądu podstawa do nadzwyczajnego złagodzenia kary.
Monika Wojniak
Komentarze (0)
Uwaga: Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Za wypowiedzi naruszające prawo lub chronione prawem dobra osób trzecich grozi odpowiedzialność karna lub cywilna. IP Twojego komputera: 3.138.141.202