Wiadomości - Aktualności
Staszowianin dostał masło z gumką
Dodał: MM Data: 2007-11-05 10:09:07 (czytane: 5649)
Mieszkaniec Staszowa, po tym co znalazł w kostce masła kupionej w piątkowy ranek. Twierdzi, że do końca życia masła nie kupi.
Przez to znalezisko staszowianin stracił ochotę na śniadanie.
(M. Jarosz)
To na pewno nie jest prezerwatywa, a kawałek rękawiczki - zapewnia producent.
- Żona poszła jak zawsze do tego samego sklepu po zakupy. Od ponad 30 lat kupujemy nabiał w tym samym miejscu - opowiada mężczyzna. W sobotę rano rodzina miała zjeść śniadanie, ale... kostka masła miała w sobie ukryty prezent.
MASŁO Z EKSTRAWKŁADKĄ
- Rozkroiliśmy kostkę i nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom - mówi mężczyzna. Nie chciał, aby jego nazwisko publikowano w gazecie. - Niech to zostanie między nami - powiedział. - Żona tylko zdążyła pobiec do łazienki. Chyba nie muszę opowiadać co było dalej - kontynuuje. W kostce masła dyndała gumka. Nie do żucia, nie do mazania, ale... i tutaj jest problem. Nie wiadomo czy gumowa niespodzianka to fragment rękawiczki. - A może prezerwatywa - mówi mężczyzna.
DZIESIĘĆ ZA JEDNĄ?
Feralną kostkę wyprodukowała Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska w Bidzinach. Masło ekstra kupiono w sklepie firmowym przy Parkowej w Staszowie. Klient wrócił więc do sklepu, aby opowiedzieć o swoim incydencie. Tam zaproponowano mu zadośćuczynienie. - Osoba z nadzoru powiedziała, że da mi dziesięć kostek masła za tę jedną - mówi staszowianin.
Postanowiliśmy zapytać, skąd w kostce masła kawałek gumy. W staszowskim oddziale dowiedzieliśmy się, że jest to... efekt zaostrzonych rygorów produkcyjnych w związku z normami unijnymi, które nakazują używanie rękawiczek. W siedzibie firmy w Bidzinach, z której wyszła feralna partia, powiedziano nam, że z całą pewnością nie jest to prezerwatywa, tylko kawałek jednorazowej rękawiczki gumowej. W jaki sposób dostała się ona do produktu? Tego nie wiadomo.
SPÓŁDZIELNIA PRZEPRASZA
- Najprawdopodobniej jednemu z pracowników rękawiczka po prostu pękła. Nie zauważył tego i stało się to, co się stało - mówi Marzena Pawlik, kierownik produkcji w Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Bidzinach. - Już tego nie odwrócimy. Przede wszystkim chciałabym w imieniu swoim oraz pracowników przeprosić za całe zajście - dodaje.
Mieszkaniec Staszowa nie chciał zadośćuczynienia za zepsute śniadanie, ale nie ma się co dziwić. Nie można mówić o wycofaniu feralnej partii z obiegu, bo prawdopodobnie została już sprzedana. - Przestrzegamy surowych norm i jest to pierwszy taki przypadek - tłumaczy kierownik.
Dodaje, że kroki jakie zostaną podjęte w najbliższym czasie przez spółdzielnię z Bidzin to jeszcze większa kontrola oraz prawdopodobnie zmiana dostawcy rękawiczek. - Klient mówił o prezerwatywie. I rękawiczka, i prezerwatywa mogą pęknąć. Ale z pękniętą prezerwatywą nikt nie leci do gazety - usłyszeliśmy podczas rozmowy.
Marcin Jarosz
źródło:
Komentarze (0)
Uwaga: Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Za wypowiedzi naruszające prawo lub chronione prawem dobra osób trzecich grozi odpowiedzialność karna lub cywilna. IP Twojego komputera: 3.142.96.146