Wiadomości - Aktualności
Tak skarbówka wykończyła milionera. Będzie proces o 16 mln zł.
Dodał: AT Data: 2010-07-01 14:30:28 (czytane: 3372)
Miał kilkanaście ciężarówek, kilkudziesięciu podwykonawców i kontrakt m.in. z Elektrownią Połaniec. Skarbówka doprowadziła milionera do ruin, a potem wycofała się z zarzutów. Teraz przedsiębiorca z Łubnic żąda 16 mln zł odszkodowania.
Stefan Żogała od 1985 roku prowadził z żoną Zakład Handlowo-Usługowo-Produkcyjny Stefan Żogała w Łubnicach koło Połańca. W ciągu 20 lat został on jednym z największych przedsiębiorstw transportowych w regionie. Miał kilkanaście ciężarówek w leasingu, podnajmował kilkadziesiąt kolejnych.
- Zawsze prowadziłem biznes uczciwie. Byłem nagradzany w konkursach gospodarczych, ale też przez Urząd Skarbowy w Staszowie jako wzorowy płatnik - opowiada Żogała.
Paliwo do pojazdów kupował m.in. od hurtowników ze Śląska. A ponieważ był ich dużym klientem, ci w jego bazie postawili kontenery na olej napędowy z dystrybutorami. Żogała tankował własne pojazdy i sprzedawał paliwo innym.
W maju 2004 r. u przedsiębiorcy zjawiły się dwie urzędniczki z Urzędu Skarbowego w Staszowie. - Normalka, ciągle miałem jakieś kontrole, ze skarbowego też. Ale tym razem od razu wyczułem, że coś jest nie tak. Jedna z tych pań z miejsca stwierdziła, że robię fikcyjne transakcje - wspomina.
Naczelnik staszowskiego US uznał, że firma Żogały w 2002 i 2003 r. część paliwa sprzedawała tylko na papierze, aby odzyskać podatek VAT. I już we wrześniu 2004 r. naliczył 97 tys. zł długu. Nie zrujnowałoby to firmy, ale równocześnie skarbówka zastosowała nadzwyczajny krok - jako zabezpieczenie długu zablokowała konta przedsiębiorstwa, a do dziewięciu jego największych kontrahentów wysłała informacje, że wszelkie pieniądze jakie winni są firmie Żogały mają teraz przelewać na konto urzędu skarbowego. To był początek końca firmy, choć biznesmen próbował walczyć - co miesiąc spłacał ok. 75 tys. zł rat leasingowych (pozostało 12-14 rat i warte miliony nowe ciągniki siodłowe byłyby jego) oraz 14 tys. zł kredytu w Banku Spółdzielczym.
- Ale w branży transportowej ludzie się znają. Jak ktoś ma na karku skarbówkę, prokuraturę, od razu się od niego odsuwają. Po co im kłopoty - mówi Żogała. Tracił klientów jednego za drugim. Aby spłacać raty zaczął wyprzedawać majątek, m.in. działkę za 40 tys. zł. - Warta była jakieś 170 tysięcy, ale musiałem mieć pieniądze od razu - mówi. Pozbył się też kilku aut osobowych, naczep, ładowarki. A gdy to nie wystarczyło zaczął oddawać wyleasingowane ciężarówki, by zmniejszyć raty. - W końcu zostawiłem sobie jedną, żeby coś pracowało przynajmniej na chleb - mówi. Ale i tą po roku od wejścia skarbówki zabrała firma leasingowa.
We wrześniu 2007 roku sąd ogłosił upadłość firmy, w marcu 2008 r. umorzył ją z powodu braku majątku na pokrycie długów.
Mimo że banki i firmy leasingowe samochody sprzedały, biznesmen wciąż jest im winien ok. 700 tys. zł, a Bankowi Spółdzielczemu 509 tys. zł. Żyje z renty, bo przez ten czas zapadł na zdrowiu, z której komornik zabiera miesięcznie 800 zł oraz wynajmu części swojej dawnej bazy. Ale i ją prawdopodobnie niedługo zlicytuje komornik.
Żogała zatrudniał 40 osób, kilkaset innych miało pracę dzięki zleceniom z jego firmy. Dziś ledwie starcza mu na życie. - Pracownikom wypłaciłem wszystko, co do złotówki - zapewnia. Nikt nie kierował skarg do PIP czy sądu pracy.
Decyzje staszowskiej skarbówki podtrzymywała Izba Skarbowa w Kielcach, ale uchylił kielecki Wojewódzki Sąd Administracyjny. Stwierdził, że urzędnicy podjęli decyzje nie mając wystarczających dowodów, nie zachowali skrupulatności, a zabezpieczenie w postaci blokady kont było niewspółmierne do rzekomego długu. I skarbówka wycofała się po kolei ze wszystkich swoich zarzutów, z ostatniej decyzji - o podatku VAT - w ubiegłym roku. Z pierwotnych tysięcy złotych domaga się od Żogały... 214 zł. - Uznali, że się nie rozliczyłem z jakiegoś dywanu do biura czy coś takiego - mówi Żogała.
Przedsiębiorca wygrał też kuriozalną sprawę w Sądzie Rejonowym w Staszowie. Tamtejszy US oskarżył go o uporczywe niepłacenie podatków. Sąd Żogałę uniewinnił, stwierdzając w uzasadnieniu, Żogała nie płaci podatków do Urzędu Skarbowego, bo do tego doprowadził go... Urząd Skarbowy.
Uniewinniony także został od zarzutu wyłudzenia i oszustwa, o co pozwała go jedna z firm leasingowych.
- Muchy by nie skrzywdził, uczciwy w interesach. Spotkała go wielka niesprawiedliwość - mówi Andrzej Nowak, przedsiębiorca, były kontrahent Żogały.
Teraz domaga się od Skarbu Państwa 15 mln 980 tys. zł odszkodowania. - Jestem pewny, że wygram. Nie wiem, czy całość, ile to zajmie, ale wygram. Nie może być inaczej, bo zostałem skrzywdzony. Nawet nie powiedzieli mi "przepraszam" - mówi Żogała.
- Tak dużej sprawy jeszcze nie miałem. Przed wyrokiem rozstrzygał nie będę, takie sprawy to wciąż w Polsce nowość. Ale gdybym nie miał podstaw, pozwu bym nie pisał - mówi adwokat Ryszard Łepski z Tarnobrzega.
Dlaczego skarbówka niespodziewanie zaatakowała jego firmę? - Walczyli wtedy z mafią paliwową, chrzczonym paliwem i fikcyjnymi transakcjami. Może jakiś trop od hurtowników prowadził do mnie. Tylko że ja byłem uczciwy, ale oni nie słuchali - podejrzewa Żogała.
Zapytaliśmy rzeczniczkę Izby Skarbowej w Kielcach, czy ktoś z urzędników poniósł odpowiedzialność za błędy w tej sprawie. Czekamy na odpowiedź.
Ziemowit Nowak
Źródło:
Komentarze (0)
Uwaga: Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Za wypowiedzi naruszające prawo lub chronione prawem dobra osób trzecich grozi odpowiedzialność karna lub cywilna. IP Twojego komputera: 52.14.130.13