Wiadomości - Aktualności
Wydra zerwał koncert, pożegnanie bez gwiazdy
Dodał: Paweł Wójcik Data: 2006-09-11 12:30:06 (czytane: 6486)
Nie tak wyobrażaliśmy sobie pożegnanie wakacji w podbuskim Radzanowie. Sobotni koncert nad wodą został przerwany w kulminacyjnym momencie, przed wejściem na scenę gwiazdy imprezy - Szymona Wydry. Popularny piosenkarz rockowy nie zgodził się wystąpić na radzanowskim kąpielisku. Według menażera artysty, organizatorzy nie stworzyli odpowiednich warunków.
Początkowo nic nie wskazywało na tak dramatyczny finał. Szymon Wydra przyjechał z zespołem Carpe Diem i ekipą towarzyszącą godzinę przed koncertem. Przez większość czasu nie opuszczał granatowo-żółtego mikrobusa, ale dało się odczuć, że jest zawiedziony niezbyt zachęcającą frekwencją. Na kąpielisko, mimo słonecznej pogody, nie przyszła w sobotę nawet setka fanów. Ci czekali cierpliwie na występ idola, chociaż technicy nie kwapili się do rozstawienia na scenie instrumentów i aparatury. Wreszcie, 30 minut po planowanym rozpoczęciu show, ogłoszono, że Szymon Wydra nie zaśpiewa. Powód oficjalny: niewłaściwe przygotowanie imprezy od strony technicznej. Organizatorzy uważają, że spełnili warunki zapisane w umowie, a to zespół podjął decyzję o zerwaniu koncertu.
Pomimo nerwowej atmosfery Szymon Wydra był dla fanów bardzo miły. Przez blisko dwa kwadranse podpisywał w samochodzie zdjęcia, plakaty, skrawki papieru. A potem uśmiechnięty, z ochotą pozował do wspólnych fotografii. Nie odmówił nikomu. Mimo incydentu opuszczał Radzanów w świetnym humorze. - Strasznie szkoda, że koncert został odwołany. Bardzo lubimy Szymona Wydrę, chciałyśmy zobaczyć go „na żywo”. Zapowiadała się świetna impreza - nie ukrywały żalu buskie nastolatki, Justyna i Marta. - Ale Szymon... i tak jest super! - dodały, machając gwiazdorowi na pożegnanie. Wszyscy widzowie otrzymali z powrotem pieniądze za bilety. Na otarcie łez - w przedprogramie - wystąpiła tylko kielecka formacja rockowa Adrenalina.
Zdaniem menażera zespołu Carpe Diem, organizatorzy koncertu nie dotrzymali warunków umowy. Jak powiedział w rozmowie z „Echem Dnia”, nie zamontowano dachu nad sceną, były też zbyt duże spadki napięcia prądu w zasilaniu. - Chcieliśmy zagrać w Radzanowie, lecz w takiej sytuacji było to niemożliwe - przekonywał. Inaczej całą sprawę widzi promotor koncertu Mirosław Kumor. - Z wyjątkiem dachu nad estradą, ale przecież w sobotę była piękna, słoneczna pogoda, zagwarantowaliśmy wszystko to, co było w umowie. Nie poczuwam się do winy - ripostuje. - To zespół zerwał koncert, byliśmy tym bardzo zaskoczeni.
Adam LIGIECKI ligiecki@echodnia.eu
Komentarze (0)
Uwaga: Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Za wypowiedzi naruszające prawo lub chronione prawem dobra osób trzecich grozi odpowiedzialność karna lub cywilna. IP Twojego komputera: 3.15.183.119